Powered By Blogger

czwartek, 26 grudnia 2013

Jak to przyszedł talent do talent show...



Przed Świętami koleżanka Ania przyniosła mi trzy płyty polskich artystów.
Jedną z nich wyjątkowo się zachwycała przez kilka ostatnich tygodni, katując mnie każdego dnia gadką, jaka to jest zajebista płyta i jak to muszę jej posłuchać no bo przecież zajebista jest i już.

Mowa tu o krążku młodego chłopaka, którego kiedyś przypadkowo zobaczyłem w pewnym talent show. Nie wiedzieć czemu ten lokowany, wyjątkowo szczupły chłopak z lekko przyśpioną osobowością zwrócił moją uwagę.
Minął rok i dowiaduję się, że wygrał program, nagrał płytę, i jakby tego było mało w krótkim czasie stał się gwiazdą polskiego popu. Jego płyta sprzedaje się świetnie. W tydzień po premierze stała się platynowa. Imponujące jak na nasze, swojskie warunki.

Dawid Podsiadło, to o nim mowa, jakby się ktoś jeszcze nie zorientował.
Początkowo podchodziłem sceptycznie bo to w końcu kolejny laureat miernych talent szołów, jakich już wiele mieliśmy okazję poznać, a których dziś już nie ma.

„Wielkie mi halo, nie wiele wniesie, jeszcze mniej wyniesie i nie wiele osiągnie. Tyle!” – pomyślałem.

Jakże się myliłem…

Płyta faktycznie jest wyjątkiem.
Dawno nie było na polskim rynku tak dobrej muzyki w tym gatunku.
Zaskakująca w tym projekcie jest prostota muzyczna aranżacji - ale jakże doskonała. Piosenki charakteryzują się niewielką zawartością instrumentów. Delikatne bębny, nostalgiczny Hammond. Jazzowe pianino. Idealnie wkomponowane smyki czy subtelna gitara. Okraszone ledwo wyczuwalnym basem. To wszystko, świetnie zgrane tworzy doskonałe tło dla głosu Dawida. Głosu, który idealnie wpisuje się w klimat tego typu stylistyki retro popu, trochę alternatywnego. Nie ma tu żadnych zgrzytów.

Do tego Dawid dobrze śpiewa po angielsku. Słychać, że pewnie się w tym czuje. Brzmi wiarygodnie i autentycznie.

Na pełnym luzie, lekko i mam wrażenie, leniwie, jakby z rękami w kieszeniach ten skromny dwudziestolatek nagrał bardzo dobrą płytę, z przyjemnymi piosenkami, urzekającymi prostotą, spokojem, nostalgią i harmonią.
Płytę, która brzmi świetnie, i którą przesłuchałem już kilka razy.  

Piosenki, od których szczególnie nie mogłem się oderwać:





P.S. 
O trójkątach i kwadratach nie wspominam bo ten pewnie dobrze już znacie z radia. Obok trzech powyższych stwierdzam, że jest to kolejny, godny polecenia kawałek z tej płyty.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz