Powered By Blogger

sobota, 7 listopada 2015

Listopad mgłami spowity

Od kilku dni nad moją wsią zalegają ponure, złowieszcze mgły. Przerażający krajobraz zza okna skłonił mnie do poszukiwania uciech i rozrywek, które poprawiłyby mój nastrój wspomagając tym samym moją udręczoną jesienią psychikę narażoną na wszelkiej maści depresje i zamuły. Wśród różnorodnych ewentualności sięgnąłem także do muzyki i to co odkryłem niniejszym przedstawiam.


Pierwszy utwór pomimo że jakoś mało skoczny i imprezowy to bardzo mi się spodobał. Natknąłem się na niego przypadkiem przy okazji oglądania pewnego filmu z Denzelem Washingtonem. Kawałek ma już pół wieku bo pochodzi z 1963 roku. W 1964 cover utworu nagrali The Rolling Stones. Ten refren chodził mi kilka dni po głowie. Film podobno dobry ale jakoś w połowie zasnąłem. Sorry Denzel :)




Druga moja propozycja wynika z mojego zachwytu ostatnimi czasy nad muzyką gruzińską. A mój zachwyt pojawił się przy okazji programu rozrywkowego, w którym to usłyszałem pewien utwór. Robiło niezłe wrażenie w połączeniu z tradycyjnym, gruzińskim tańcem. Dla zainteresowanych podsyłam link. Czujesz w sobie te rytmy? Odpal i poczekaj 1 minutę - Zrozumiesz w mig.



Aby zwiększyć różnorodność i pogłębić skrajności na koniec dodam utwór, który powstał jako kolaboracja pewnego kabaretu z pewnym producentem zza naszej wschodniej granicy. Piosenka i teledysk utrzymane w humorystycznym klimacie. Chociaż do końca nie wiem czy to pastisz wynikający z dystansu twórców do siebie, jak również do własnej kultury i narodowości czy może wręcz przeciwnie. Jakby nie było - kawałek fajny. 


czwartek, 14 maja 2015

Trance master

Jest taki utwór na który wpadłem przypadkiem i od którego nie potrafię się uwolnić już od dobrych dwóch miesięcy. Nie ma dnia abym go sobie nie "odpalił". Mam wyjątkową słabość, którą poczułem od pierwszego odsłuchania i nie będzie zaskoczeniem chyba, że wyszedł spod ręki Armina. Nie jest to kawałek jego autorstwa a jedynie remix utworu pochodzącego z saundtracku filmu Nowa Ziemia z 2011 roku. Filmu nie oceniam, nie widziałem. Ale remix w wykonaniu Armina mistrzowski. Szczególnie polecam.


Jeśli ktoś lubi trance to zrozumiemy się bez zbędnych słów odnośnie kwestii poziomu tej kompozycji. Wszystko jest idealnie dopracowane. Linia basu, wysokie, niskie tony, przejścia, cały drum, po samą melodię i całokształt nowej, klubowo tanecznej aranżacji. Bardzo lubię połączenie tego rodzaju muzyki z operowym wokalem. W tym wypadku wyszło świetnie. Armin świetnie to zmiksował. Wszystko trwa przeszło 7 minut ale ta przestrzeń jest tak zmyślnie wypełniona, że nie ma miejsca na nudę a nawet pozostaje pewien niedosyt. Utwór od początku mocno atakuje. Moja ulubiona szczególnie część tego kawałka zaczyna się od 1:28 wtedy to utwór po wstępnym rozwinięciu delikatnie wycisza. Aranżacja ustępuję miejsca świetnemu wokalowi, któremu zaczynają towarzyszyć smyczki i syntezatory Armina. Coś pięknego. 2:27 to już inwencja i kunszt autora. Za to lubię go najbardziej. Polecam głośno na dobrych słuchawkach. To nic że na starość będziemy głusi :-) bo warto.    

niedziela, 1 lutego 2015

Krótka piłka...?

To że muzyka ma dla mnie duże znaczenie w moim jestestwie jest kwestią absolutnie niepodważalną ale niestety od jakiegoś czasu zacząłem mocno wątpić w jej ówczesne trendy. Jako, że wciąż poszukuję czegoś nowego ostatnio byłem mocno wyposzczony jeśli chodzi o dobrą muzykę. Ile można wracać wciąż do klasyki i słuchać w kółko tego samego. Bardzo chciałem odkryć i zajarać się czymś świeżym. 

Nic mi ostatnio w tym nie pomagało. Na przełomie roku dałem szanse medium w postaci rozgłośni radiowych, które powinny karmić moje uszy interesującymi nowościami. Te, ze smutkiem przyznaje faszerowały mnie takimi gównami, które zamiast umilać mi podróż sprawiały, że korki na drodze wydawały się dłuższe a spalanie benzyny wyraźnie skakało. Po raz kolejny stwierdzam, że wyżej wymienione nie maja sensu i w tym aspekcie nic się nie zmieniło. A rzekłbym, że jest coraz gorzej. Wyraźnie postępująca w tym zakresie ewolucja spowodowała, że ludzie są ostro ogłupiani już nie tylko przez telewizję. Aby nie być gołosłownym przytoczę przykład rozgłośni, która chyba biorąc wzór z Mtv wprowadza do swojej ramówki jakieś przerażające atrakcje dla słuchaczy, którzy mogą zadzwonić sobie do radia i powydzierać się w niebogłosy dając dźwięk na dzień dobry, obwieszczając wszem i wobec, że akurat dziś jest piątek, piąteczek, piątunio. (Szok! Serio to już Piątek?! popatrz, zapierdala co) Kto bardziej głupio się wydrze ten jest bardziej spoko i dostaje nagrodę. Szaleństwo. To jest tylko jeden z przykładów. Ogólnie masakra. Każdy ma prawo wyboru. Ja to odstawiam.

Innym przykładem mojego zawodu jest to, że zakupiłem dwie płyty wydawnictwa Armada. Wydawnictwo to nigdy mnie nie zawiodło więc tu szukałem inspiracji oraz pocieszenia. Okazało się, że były to pieniądze wywalone w błoto. No cóż, trudno. A może to tylko moje chwilowe znudzenie muzyką elektroniczną sygnowaną osobą Armina Van Buurena. Wszak jestem jego fanem od dawna.

Co począć? Muzyczna nuda, dno i wodorosty...trzeba przespać lub przeczekać. 

Aż w końcu trafiłem. Całkiem przypadkiem gdzieś w necie wyhaczyłem pewien kawałek, płynnie przeszedłem do płyty którą reprezentował i już dwa dni później trzymałem ją w rękach. I to była właśnie ta krótka piłka.

Mowa o płycie składu Tabasko "Ostatnia szansa tego rapu"

Tak, wiem. To nie jest żadna nowość. Płyta wyszła w 2012. Ale ja na nią natrafiłem dopiero teraz. Przegapiłem zwyczajnie. Utworem, który wpadł mi w ucho był ten oto kawałek:


Ależ się nim zajarałem. Co za jakość aranżacji. I do tego dojrzały, poważny przekaz. Nie jakieś pitu pitu o pierdołach tylko zajebisty rap dorosłych facetów już po trzydziestce bez nafaszerowania wulgaryzmem płynącym z osiedlowego dresiarskiego blichtru z browarem w łapie. I to do mnie trafia. Sam skończyłem trzydziechę. Wychowałem się na tych raperach, można by powiedzieć, że z poprzedniej dekady, z początków rapu w Polsce, tego na który był bum pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Zatem nie jara mnie już nawijka gówniarzy o tym, że gania ich policja za jaranie blantów i jak to robią wszystko na swojej siłowni aby upozorować osiedlową gangsterkę pod blokiem i jak to oni są panami własnej ławki. To już jest nuda. Dobre dla gimbazy zajaranej chociażby dziwnym zjawiskiem - człowiekiem w masce z nocnika - KaeNem. Chociaż po tym kto wygrał Eurowizję to nic nie powinno mnie dziwić. Może zwyczajnie chłopak wylał sobie gorącą herbatę na twarz. Bo przecież nikt normalny nie wymyślił by takiego wizerunku. Do mnie przemówiło Tabasko. Po pierwsze totalnie rozpłynąłem się pod wpływem aranżacji duetu Killing Skills. Panowie to jest w moim mniemaniu majstersztyk. Pełen szacunek. Tak świetnie dopracowanego bitu dawno nie słyszałem. Głównym motywem jest to wosokotonowe zawodzenie dziewczyny na początku piosenki. Jest to sampel zapożyczony z utworu West Side amerykańskiej grupy CocoRosie. W oryginale straszna psychodela. Trudno wysłuchać do końca. Ale w kawałku Wychowani w Polsce świetnie się wpasowało i nadało dobry klimat. Konkretny, mocny bit. No nie da się nie pokiwać głową. Najlepszy, moim zdaniem fragment utworu to ten kiedy w drugiej zwrotce wchodzi na wokal OSTR. Całość rozwala system. Styl Ostrego idealnie współgra z aranżacją. Zastanawiam się tak przy okazji co sobie pomyślał Pan Fronczewski jeśli usłyszał te słowa na swój temat.

Kilka słów o tekstach. Chyba każdy kto wychował się w czasach, o których oni mówią doskonale rozumie w czym tkwi siła i unikat tekstu. Niewiele trzeba tłumaczyć. Kto nie oglądał Macgyvera? Kto nie robił bomby z zapałek? Kto nie wąchał tego charakterystycznego smrodu waląc z kapiszonów? Kto nie próbował rozbroić korków? Tych do których potrzebny był pistolet. Ewentualnie można je było przydeptać z werwą. Efekt był jeszcze lepszy. Kto żyjąc w tamtych czasach za dzieciaka nie jarał się gierkami na Amigę 500 robionych na dyskietki? Ile to joysticków poszło do śmieci po naparzaniu w Mortala 2. Z jaką łatwością strzelały te blaszki w środku. Kto się nie wściekał jak mu Fire przestawał działać. Kurde, graliśmy po siedmiu w naszych ciasnych, dziecięcych pokojach. Jaka to była zajawka. Kaczor Donald. Miałem sporo powyżej 100 sztuk. Mowa o komiksie oczywiście. Później poszły na allegro. Teraz trochę szkoda bo to niezła kolekcja była. Pierwsze numery miałem jeszcze z '94. Co do hollywoodzkich gwiazd kina akcji to sam niedawno popadłem w zadumę jak przeglądałem w sieci zdjęcia tych obecnych dziadków, którzy kiedyś ratowali świat. Z drugiej strony trudno oczekiwać, że Rambo czy Terminator będą wiecznie młodzi. To niesamowite jak szybko zmienił się Świat. Młodzi ludzie, którzy urodzili się po 2000 roku zupełnie nie maja pojęcia o czym mówię. Taka kolej rzeczy. Dla mnie ten tekst to sentyment, to powrót do przeszłości. Do mojej przeszłości z czasów podstawówki, tej co miała 8 klas. Być może to właśnie to tak mnie urzekło w tym kawałku. Poza muzyką oczywiście.

Zakupiłem płytę. Post ten chce poświęcić tylko temu kawałkowi więc odnośnie reszty utworów powiem tylko tyle, że trzymają ten poziom, jaki aktualnie mi odpowiada. Dojrzały, mądry rap okraszony świetnie dopracowanymi bitami. Mocna pozycja, jak najbardziej godna polecenia.