Powered By Blogger

środa, 12 lutego 2014

Intense

Kolejny raz wracam do twórczości Armina. Spełniając moją obietnicę dziś chcę odnieść się do jego albumu studyjnego, który wydał w połowie 2013 roku. Płyta nosi tytuł Intense i jest piątą z kolei autorską pozycją w jego dorobku. 

Przygotowując się do tego posta katowałem tą płytę przez ostatni tydzień w moim samochodzie aby sobie przypomnieć materiał i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Muszę przyznać, że jest to pozycja specyficzna. Na pierwszy "rzut" dla osoby nie obcującej z muzyką trance wyda się lekko nudna. Wynika to, jak sądzę z faktu, że utwory w większości są wyrazem subtelności, wrażliwości oraz znacznej już dojrzałości artysty. Armin ma już swoje lata. Na scenie klubowej funkcjonuje nie od wczoraj i w związku z tym muzyka zawarta na tej płycie jest jakby spokojniejsza i bardziej wyrafinowana. Dopracowana w najmniejszych szczegółach. Nie odnajdziemy tu niepotrzebnych przejść czy zbędnych dźwięków. Domniemam, że pisząc te kawałki nie zależało mu na stworzeniu na siłę przeboju, który porwie masy. Zrobił coś, co aktualnie mu w duszy gra. I za to szacunek. Idealnym potwierdzeniem moich słów może być obecność na płycie "żywych" instrumentów. Szczególnie uwagę muszę zwrócić na tytułowy utwór otwierający całą płytę. Melodia główna prowadzona jest za pomocą niesamowitej wręcz barwy skrzypiec. Melodia i ten zadziwiająco rzeczywisty dźwięk robią wrażenie. Utwór moim zdaniem ogólnie jest odrobinę za długi i pod koniec robi się trochę monotonnie. Ale warto go posłuchać właśnie dla tych skrzypiec. Ciekawostką jest fakt, że przy nagraniu tego kawałka brała udział izraelska skrzypaczka z polskimi korzeniami. 
Biorąc pod uwagę, że Armin zatytułował całą płytę nazwą tej właśnie kompozycji pozwala mi sądzić, że moje domysły są słuszne.

Tak jak napisałem wcześniej pod względem technicznym całość jest fachowo zrobiona. Można wyczuć wysoką jakość i wieloletnie doświadczenie autora. Utwory są urozmaicone ciekawymi melodiami, rozbudowanymi przejściami czy efektami. Jak dla mnie idealna do posłuchania podczas podróży. 

Moje ulubione pozycje na płycie to dwa utwory:




Beautiful life  - Bardzo dobry kawałek. Mamy tu charakterystyczny dla Armina ciepły, melodyjny wpadający w ucho wokal, który jest świetnie skomponowany z aranżacją. Do melodii głównych zostały wybrane ciekawe barwy dźwięków a z kolei przy tym linia basu brzmi trochę surowo. Lubię szczególnie moment kiedy utwór zaczyna się rozpędzać od ok 1:40 a ok 2:08 wchodzi mocnym uderzeniem główny temat kompozycji. Mamy tu do czynienia z dużym ładunkiem energetycznym. Nie da podczas słuchania tej płyty nie zwrócić uwagi na tę pozycję. Idealnie brzmi głośno z mocno podbitym basem. 




Forever is Ours - Zdecydowanie mój faworyt. Prawdziwa perełka na płycie. Utwór świetnie poprowadzony, nieco zaskakujący, który doceniłem dopiero przy "którymś" kolejnym przesłuchaniu. 
Całość zaczyna się dość surowo, chaotycznie, dźwięki trochę industrialne sprawiają wrażenie jakby nie do końca pasowały do siebie. Jakby pojawiały się przypadkowo. Po ok 90 sekundach takiego wstępu wchodzi wokal. Typowy dla Armina. Ulubiona przeze mnie  ciekawa, działająca kojąco na zmysły barwa głosu połączona z dobrze wkomponowaną melodią. Po ok 2 minutach następuje wyciszenie, po którym utwór nabiera innego oblicza. Moment ten zaskakuje słuchacza. Pojawia się subtelne rozciągnięcie przestrzeni. Następuje delikatna i refleksyjna aranżacja, która wzmocniona wokalem powoli się rozkręca. Ok 3:27 następuje ponownie wyciszenie i utwór rozpędza się już melodią główną, której od ok 4 minuty barwa zmienia się w mocny i wyrazisty dźwięk syntezatora doprawiony delikatnym echem. Zabieg miły dla ucha. Ok 4:11 pojawia się główny temat utworu wraz z mocnym uderzeniem aranżacji. Całość robi wrażenie i niesie ze sobą duży ładunek energetyczny. 
Lubię wyjątkowo ten utwór. Zróżnicowany i zaskakujący. Zdecydowanie mój numer jeden na płycie. 

Fanom brzmień klubowych polecam cały krążek. Zawiera on wiele innych, dobrej jakości, interesująco zrobionych utworów, które zaspokoją oczekiwania najbardziej wymagających. Pozycja godna polecenia i wydanych pieniędzy.  

 

wtorek, 4 lutego 2014

Veni, Vidi, Avicii :)

Czy znacie już Avicii? Sądzę, że choć ten pseudonim może brzmieć nieznajomo to jednak czy tego chcecie czy też nie jego twórczość nie jest Wam obca. Zapraszam do przeczytania tego wpisu, który pozwoli poznać go bliżej.

Naprawdę nazywa się Tim Bergling. Jest pochodzącym ze Szwecji dj-em oraz producentem muzycznym brzmień klubowych z gatunku house z jego progresywną odmianą. Jego kariera zaczęła intensywnie nabierać tempa w 2010 kiedy pod innym pseudonimem Tim Berg wydał swój singiel Bromance oraz jego wersję z wokalem Seek Bromance. Do obu powstały różne, charakterystyczne dla artysty teledyski. Inny znany utwór z tamtego okresu twórczości wydany w 2011 to Levels.

Moja przygoda z Avicii rozpoczęła się w 2012 roku po wydaniu singla I Could be the One, który powstał przy współpracy z innym producentem Nickym Romero. 


 

Zarówno utwór jak i teledysk od razu zrobiły na mnie duże wrażenie. Kawałek świetnie zrobiony pod każdym względem. Producenci użyli miłych dla ucha barw ciekawie obrobionych przez efekty. Mistrzowsko poprowadzony. Po ok 1 minucie następuje wyciszenie aranżacji. Wchodzi ulubiony przeze mnie rodzaj żeńskiego wokalu nasyconego ciepłem z przykuwającą uwagę melodią. W tle rozwija się powoli równie intrygująca partia delikatnego syntezatora wzmocniona efektem echa. Przyjemnie się słucha tego elementu kompozycji. Po nim następuje rozwinięcie z mocną melodią i sporą dynamiką. Energia oraz zwiększające się nagle tempo muzyki sprawia, że nie możliwym jest aby ktoś nie zaczął chociażby poruszać do rytmu nóżką :) Muzycznie kawałek świetnie zrobiony i dopracowany. Idealnym uzupełnieniem tu jest teledysk. Kto z nas, pracujących na etatach, będących w podobnej sytuacji jak bohaterka klipu nie czuje frustracji? Kto nie ma dość i nie jest zmęczony nudną, dołującą pracą? Kto nie marzy o innym, beztroskim życiu na gorących plażach Świata? Myślę, że każdy miewa takie chwile. Niech każdy przyzna się teraz jak bardzo chciałby postąpić jak ona w 3:45 minucie. Pieprznąć wszystko i trzasnąć drzwiami bez względu na konsekwencje. Dziewczyna budzi sympatię. Trudno jest się z nią nie identyfikować. Trochę robi się jej szkoda pod koniec. Kiedy już udało się jej podjąć dobrą decyzję i była już tak blisko jej plany niweczy pewne wydarzenie. Dodam, że na drzwiach ciężarówki jest logo "2late"  :)
Szczególnie polecam. Dobry kawałek, zabawny, przemyślany teledysk. Całość wprowadza w dobry nastrój. Mój zdecydowany faworyt z pośród wszystkich numerów tego artysty.

W 2013 Avicii wydał kolejne trzy interesujące single: Wake me Up, You make me oraz Hey brother. Każdy z nich to dobrze zrobiona kompozycja utrzymana w stylu charakterystycznym dla autora. Szczególną uwagę chcę zwrócić na ten ostatni, w którym możemy usłyszeć niesamowity wokal Dana Tyminskiego. Utwór utrzymany w stylistyce country wzmocniony brzmieniami elektronicznymi. Musze przyznać, że ciekawie wyszło. Ponadto teledysk pozwala przenieść się w klimat amerykańskiego stylu życia. Mimo wszystko refleksyjny, trochę smutny. Ponownie wszystko starannie dopracowane tworząc dobrej jakości kawałek godny polecenia.





W przypadku tego producenta należy zwrócić uwagę na wyjątkowe teledyski. Są przemyślane i świetnie zrobione. Stanowią uzupełnienie utworu. Charakterystyczne dla Avicii jest to, że kilka z nich ma bardzo zaskakujące zakończenie. Tak jest w przypadku teledysków do Bromance, Seek Bromance, I Could be the One oraz moim zdaniem najmocniejszego z nich nakręconego do piosenki Silhouettes. Zakończenie spowodowało, że mocno zaskoczony musiałem obejrzeć ten teledysk jeszcze raz. 



 

Kariera tego producenta rozwija się stosunkowo od niedawna i sądzę, że stworzy on jeszcze wiele ciekawych utworów. Ja bardzo lubię jego muzykę i szczególnie polecam fanom klubowych brzmień przy których można trochę poimprezować.


niedziela, 2 lutego 2014

Patriotyzm muzyki buntu

Pewnie wielu po tytule posta zaraz pomyśli, że będę chciał się odnieść do muzyki rockowej lat osiemdziesiątych z okresu przemian ustrojowych w naszym kraju. Niestety. Ja wychowałem się w zupełnie innych czasach i realiach. Inne realia, inny bunt, to i inna muzyka.

Gdy kończyłem podstawówkę tworzył się w Polsce nowy gatunek muzyczny, który przyszedł do nas z zachodu. Do dzisiejszego dnia ma on tylu samo przeciwników co fanów. Mam ma myśli hip hop, którego początek w Polsce osobiście datuję na 1998 kiedy to pojawiła się pierwsza płyta Molesty Skandal. Nie było dzieciaka na osiedlu czy w szkole, który by nie znał kawałka Armagedon czy Wiedziałem że tak będzie.
W 1999 powstała grupa WWO założona m.in. przez Sokoła. Ich pierwsza płyta zawierała inny kultowy kawałek Jeszcze będzie czas. Jak sądzę wszyscy zwolennicy gatunku go znają. Ile to osób się zastanawiało co oni śpiewają chórem w pierwszej części refrenu. Ile ludzi tyle było wersji. Okazało się, że żadna nie była trafiona bo oryginał to: "kanabis, whisky, ananas..." :)
Innym ważnym momentem dla kształtowania tej muzyki było pojawienie się w 2001 filmu Blokersi Sylwestra Latkowskiego. Ponadto w tym samym roku swoją pierwszą płytę S.P.O.R.T. wydał Tede. Zawierała ona takie klasyki jak: Drin za drinem, Ona jest szmatą, Wyścig szczurów, Mróz. Uczyliśmy się tych tekstów na pamięć. 

Takie były początki. Narodziła się wtedy nowa forma wyrażania myśli przez młodych ludzi utożsamiających się ze zbuntowanym, pełnym agresji przekazem płynącym ze strony pozorujących na groźnych i zdeterminowanych hiphopowców w szerokich spodniach i z ogolonymi głowami. Z tego względu muzyka ta początkowo była głównie kojarzona z wulgarnymi tekstami opisującymi trudy życia młodzieży głównie dorastającej w rzeczywistości betonowych blokowisk wielkomiejskich osiedli.

Hip hop w Polsce rozwijał się bardzo intensywnie. Jak grzyby po deszczu powstawały nowe składy. Dzieciaki zaczęły nagrywać tzw nielegale. Z biegiem lat poprawiała się jakość tej muzyki. Teksty utworów stawały się bardziej dojrzałe. Aranżacje dopracowane i wpadające w ucho. Teledyski budziły coraz większe zainteresowanie. Pamiętam, że w tamtym czasie rap opanował stacje telewizyjne i radiowe. Powstawało wiele ciekawych utworów.

Przesyt tym gatunkiem muzycznym nastąpił, w momencie, gdy hiphop zaczął być tworzony na masową skalę i stał się bardziej komercyjny. Jego niszowy charakter i klimat zostały utracone bezpowrotnie. Dodatkowo zaczęło wyodrębniać się z ogółu tej kultury pewne zjawisko nazwane hiphopolo. Ogromny medialny szum wokół tej muzyki nieco ucichł. Na scenie pozostali najmocniejsi reprezentanci, którzy niejako tworzyli tę subkulturę w Polsce.

Należę do grona osób, które w pewnym sensie wychowały się na hip hopie. Rozkwit tej muzyki przypadał na czas kiedy byłem nastolatkiem mającym 17, 18 lat. Na warszawskich Bielanach, gdzie dorastałem ta muzyka otaczała nas praktycznie z każdej strony. Uczestniczyłem w tym wszystkim po przez zabawę w rap. Pisaliśmy teksty, tworzyliśmy aranżacje. Robiliśmy nagrywki, gadaliśmy rymami. To był temat numer jeden. Byliśmy tym mocno zajarani.

Minęło wiele lat od tamtej pory ale mimo to ja często powracam do kawałków z tamtych czasów. Ponad to staram się śledzić nowości wydawnicze artystów, których lubiłem, a którzy dalej tworzą. Dzisiejszy rap jest zdecydowanie dojrzalszy. Ludzie, którzy pozostali na scenie mają podobnie jak ja więcej lat i nie poruszają już w swoich tekstach oklepanych i nudzących tematów, takich jak osiedlowy melanż, nienawiść do policji, agresja czy fascynacja narkotykami. Obecny rap jest zupełnie inny. Choć dalej opowiada o "życiowych" kwestiach czy kontrowersyjnych problemach to jest jednak mniej wulgarny. Traktuje o poważniejszych i bardziej istotnych sprawach dla człowieka, takich jak m.in. właśnie patriotyzm. Jest kilka utworów, które cenię za to, iż pomimo tego, że mamy 2014 rok i niestety zatracamy swoją przynależność narodową na rzecz globalizacji na poziomie Europy czy Świata to one kształtują w młodych ludziach świadomość narodową i przypominają, że w pierwszej kolejności jesteśmy Polakami. 
I nie mam tu na myśli kawałka My Słowianie :)




63 dni chwały - Hemp Gru
Tekst tego utworu mnie osobiście powala na kolana. Aranżacja świetna. Kawałek nawiązuje do historii Powstania Warszawskiego. Uważam, że My, pokolenie młodych ludzi, urodzonych już w wolnej Polsce i żyjących w tych oto szybko zmieniających się czasach zapominamy o bohaterskiej postawie walczących o wolność z okresu II Wojny Światowej. Spotykam osoby, dla których ważniejsze są pierdoły i błazenada celebrytów czy losy gwiazd telewizyjnych seriali niż pamięć o historii naszego kraju. Spotkałem kiedyś kobietę, która nawet nie wiedziała kiedy wybuchła wojna, tłumacząc się tym, że jest to dla niej mało istotne. To przykre. Tekst tego utworu daje do myślenia. Budzi ducha patriotyzmu. Bardzo lubię, czasem potrafię słuchać kilka razy.





Nie pytaj mnie o nią - Eldo.
Moje pierwsze skojarzenia to odniesienie do pewnego programu publicystycznego pewnego znanego dziennikarza i do jego nazwy w formie pytania o nasz kraj. Po jakimś czasie przypadkiem dowiedziałem się, że jest to kawałek bazujący na piosence Obywatela G.C. pod tym samym tytułem. Trochę się rozczarowałem ale nie straciłem szacunku do tego utworu i do jego autora. W tekstcie ani razu nie pada słowo Polska czy ojczyzna. Do końca nie wiadomo o czym śpiewa Eldo. Łatwo się jednak domyśleć, że utwór ten jest charakterystyką naszego kraju. Kolejny dojrzały kawałek budzący uczucia patriotyczne, koło którego nie można przejść obojętnie. Bardzo dobra aranżacja. Mądry tekst.


    


Dokąd idziesz Polsko - Tede
Trzeci przykład odnoszenia się do kwestii narodowościowych. Utwór tekstem nawiązuje do innego ważnego wydarzenia w naszej historii ale nie tak bardzo odległej. Chodzi tu o katastrofę smoleńską z 10.04.2010. Tytuł moim zdaniem, podobnie jak w poprzednim przykładzie budzi skojarzenia ze wspomnianym już programem pewnego dziennikarza. Tede nawiązuje tu bardziej do chorej sytuacji w polskim społeczeństwie i do całego podziału jaki powstał po tym wydarzeniu. Cieszę się, że powstał taki utwór bo osobiście się z nim utożsamiam. Jaka jest prawda, jakie się cyrki i paranoje związane z tym tematem sądzę, że każdy kumaty obywatel wie. Marsze, kłótnie, walka o krzyże, pomniki. Dyskusja o tym, że zamach, nie zamach, a może brzoza, a może to jednak nie brzoza, ten winny, albo tamten...no żesz kurwa! Ludzie! Ja mam już dość! W tamtej katastrofie zginęło wiele ważnym osób dla naszego kraju a my, zwykli obywatele, którzy nie budujemy na Smoleńsku kariery medialnej czy kapitału politycznego, zamiast wracać pamięcią w zadumie, z szacunkiem dla ich życia, wspominając czy łącząc się w tragedii z ich bliskimi i rodzinami to bardziej mamy ochotę puścić pawia na to, jak nawiązując do tego tematu osoby medialne wywołują spory, dzielą naród, zaczynają głupie dyskusje starając się wybić przy okazji i coś ugrać. To wszystko jest mocno żenujące, obrzydliwe. Każdy kto w tym całym cyrku uczestniczy powinien wsłuchać się w ten tekst, pomyśleć i się zawstydzić. Polecam tym, którzy myślą podobnie.





Na koniec mam coś dla emigracji. Funky Polak - Pamiętaj. Raper na stałe mieszka w Stanch. Utwór przesiąknięty tęsknotą i szacunkiem dla ojczyzny. Dobry numer, który możecie kojarzyć z walkami Tomasza Adamka. Spojrzenie na kwestię ojczyzny z punktu widzenia osoby mieszkającej daleko od Polski. Poruszające jest to, że tekst skierowany jest do dziecka, dokładnie do syna. Ojciec starający się budować miłość do ojczyzny u swojego syna to dla mnie mocny przekaz wzmacniający ten utwór. Syna, który  prawdopodobnie urodził się już na obczyźnie. Najważniejsze to nie zapomnieć. Jesteśmy wartościowym krajem, wartościowym narodem. Udowodniliśmy to na kartach naszej historii. Czasem tylko o tym zapominamy. Niepotrzebnie uważamy się za gorszych na tle Świata. To, że gospodarczo jest u nas do dupy, a prawo mamy beznadziejne to nie wina Polski tylko nieodpowiedzialnych ludzi, którzy za to wszystko odpowiadają, a którzy nie potrafią sobie z tą odpowiedzialnością mądrze poradzić. Jeśli w kimś po przeczytaniu tego posta nie obudził się duch narodowy i nie podniósł się poziom patriotyzmu to nie wiem co może to uczynić. Moim zdaniem to cztery wartościowe kawałki dla każdego kto lubi hip hop i na każde narodowe święto nie wstydzi się wywiesić polskiej flagi. Nie przypominajmy sobie o tym, że jesteśmy Polakami tylko przy okazji meczów naszej piłkarskiej reprezentacji. 


P.S. Przy okazji tego wpisu polecam wszystkim blog Biszopa.